Aktualny

Podstawowy osprzęt do elektronarzędzi każdego elektryka. Dłuta, koronki, bruzdownice

Dodano: 12 września 2024
cover

Kolejny materiał, który powstał dzięki uprzejmości firmy BOSCH, która udostępniła nam do testów nie tylko elektronarzędzia, ale również niezbędny do nich osprzęt. Tym razem chciałem się skupić na dość błahych elementach, czyli na łopatce do kucia, bruzdownicy do wiertarki oraz na koronce. 

Ktoś może zadać pytanie, po co skupiać się w artykule na tak błahych elementach, jak te, o których wspomniałem powyżej. Jednak ma to swój cel. Jaki? Mój krótki materiał ma na celu zaprezentować każdemu zainteresowanemu elementy, o których zwyczajnie za wiele się nie myśli, a jednak są naszymi głównymi osprzętami, z których korzystamy cały czas i to codziennie podczas układania instalacji elektrycznych, przekuwania murów, skuwania narożników, wykuwaniu tablic mieszkaniowych itd. Już jakiś czas temu doszło do mnie, że nie można brać do ręki pierwszego lepszego osprzętu. Tego typu myślenie wielokrotnie zemściło się na mnie słabą jakością danego narzędzia, uszkodzonym futerkiem wiertarki lub brakiem komfortu podczas wykonywania danej czynności. 

Ameryki nie odkryję tego typu myśleniem, ale może dodatkowo przekonam kogoś do tego, aby jednak zwracać uwagę na to, jakie wybieramy osprzęty do naszych wiertarek. Jestem elektrykiem, który zajmuje się głównie instalacjami mieszkaniowymi, czyli z jednej strony tymi teoretycznie najprostszymi (nie do końca!), ale jednak dość mocno eksploatującymi elektronarzędzia i ich końcówki. Osobiście na należę do elektryków, którzy podczas pracy oszczędzają narzędzia. Wielokrotnie zdarza mi się, że w ferworze i nawale zajęć doprowadzam do czerwoności wiertła i majzle, a wiertarka zwyczajnie parzy i wręcz pachnie topionym plastikiem obudowy. Dlatego podstawą dla mnie są osprzęty, które będą odporne na takie wyzwania, trwałe i wytrzymałe. Można oczywiście dodatkowo wspomagać nasze narzędzia poprzez smarowanie futerka wiertarki, wstrzykiwania dodatkowych chłodziw do uchwytu SDS Plus, jednak to też nie daje nam pełnej gwarancji sukcesu i wytrzymałości. Podstawą jest metal, z którego wykonany jest dany osprzęt oraz jakość tego materiału. 

Dlatego pod spodem przygotowałem krótkie recenzje trzech osprzętów, którymi pracuję już od około dwóch miesięcy. To czas, który dałem sobie na poznanie tych narzędzi, sprawdzenie ich, aby móc napisać na ich temat coś ciekawego i wartościowego. 

Do kucia oraz do rzeźbienia 

BOSCH dłuto płaskie łopatka SDS Plus 60mm, bo taka jest dokładna nazwa tego osprzętu to odrobinę nietypowe dłuto, ponieważ element służący do kucia i podkuwania ma kształt kielicha. Jest to dość pomocne, zwłaszcza w momencie kiedy w miękkich materiałach potrzebujemy wybruzdować coś precyzyjnie, bez większych wgłębień i szkud wokoło. Omawiany majzel dodatkowo reklamowany jest jako: 

- samoostrzący - czyli im więcej z niego korzystamy i im bardziej go tępimy o twarde materiały, jego kształt pozwala na zachowanie pewnej ostrości, dzięki czemu zwiększa się jego żywotność. Tego jeszcze nie poznałem, gdyż pracowałem nim zbyt krótko, jednak zdecydowanie mogę polecić go do kucia w ceramice, gazobetonie, w pustakach komorowych oraz w pełnej cegle. Niestety, mimo przeznaczenia do betonu jego kształt oraz duża szerokość sprawiają, że bardziej odbija się od betonu i ślizga po nim, niż zwiększa urobek, 

- odporny na złamania i zużycie - tutaj z czystym sumieniem przyznam rację. W swojej karierze złamałem całą masę dłut oraz "szpiców", bo tak jak już wspomniałem, nie obchodzę się zbyt delikatnie z narzędziami. To one mają mi służyć, a nie ja im. Często podczas wykuwania otworu pod osadzenie tablicy mieszkaniowej, robię z dłuta swoisty łom, który ma mi pomóc w wyłamania urobku z wykuwanego otworu. Oczywiście, takie działanie naraża osprzęt oraz elektronarzędzie na uszkodzenie, które może zakończyć całkowicie pracę, jednak pozwoliło mi to poznać ten osprzęt i rzeczywiście wytrzymuje on nawet krytyczne obciążenie i naprężenie, 

- zwiększający urobek o 30 procent - szczerze powiedziawszy, ciężko jest odnieść się do tego punktu. Osobiście uważam, że ilość urobku zależna jest od umiejętności kującego, niż od samego dłuta. Dłuto spełnia swoją rolę i to jest najważniejsze. 

 

Bruzdownica. Aby być bardziej precyzyjnym 

Jeżeli nie posiadamy precyzyjnej bruzdownicy, która automatycznie wycina nam odpowiedni rowek i usuwa urobek, to skorzystanie z takiej końcówki do wiertarki jest czasami wręcz obowiązkiem. Zwłaszcza, jeżeli potrzebujemy bruzdę pod przewód typu YDYo, czyli tak zwany okrągły. Dłuto skrzydełkowe - bo o nim mowa - to świetne rozwiązanie i alternatywa dla kucia precyzyjnego. Pewnie wielu z nas już wielokrotnie korzystało z tego typu narzędzia, jednak ja sam mam z nim styczność pierwszy raz. I jaką widzę różnicę? A mianowicie: 

- dłuto skrzydełkowe dzięki swojemu wyprofilowaniu oraz charakterystycznemu kołnierzowi fantastycznie ześlizguje się po danym materiale, dzięki czemu praca nim samym jest bardzo lekka i przyjemna, 

- dłuto idealnie sprawdza się w miękkim materiale (np. gazobeton), ponieważ skrzydełka nie pozwalają na zbyt głębokie kucie i samo dłuto nie zapada się nam w materiale. Dłuto bardzo fajnie odnajduje się również na kruchej ceramice, która nie rozpada się na milion kawałków oraz nie pęka zbyt szeroko w obrębie wykuwanego sznita. 

Jedyny minus tego dłuta, to to, że nie nadaje się ono do klasycznego betonu. Jego szpic jest zbyt delikatny i bardzo szybko tępi się na tak twardym materiale, a także samo wykuwanie trwa zbyt długo i nie jest efektywne. 

 

Odwieczna dyskusja, czyli która koronka najlepsza 

Ilu elektryków na świecie, to tyle opinii na temat, którą koronką powinno się wiercić otwory pod puszki elektryczne. Cała masa profesjonalistów stwierdzi, że nadaje się do tego tylko profesjonalna odwiertnica z odpowiednio dobranymi koronami. Ktoś inny znowu powie, że przecież do ceramiki powinno się kupować koronki bezudarowe, do betonu koronki podobne, ale wzmacniane itd. Z każdym jestem w stanie się zgodzić, jednak bądźmy wobec siebie szczerzy. Czy każdy z nas posiada lub ma ochotę inwestować w profesjonalną odwiertnicę, której cena nie jest zbyt niska, a także osprzęt do niej też jest dodatkowym, finansowym obciążeniem? Koronki bezudarowe też są fajne, jednak są bardziej delikatne i wymagają zdecydowanie precyzyjniejszego wiercenia. A ściany nie zawsze wyglądają jak lustro. 

Dlatego powstało takie coś, co jest ciekawym kompromisem w zakresie ceny, dostępności, wytrzymałości oraz szybkości samej pracy. Czyli zwykła, trochę toporna, ale skuteczna koronka udarowa. Inaczej koronka wiertnicza fi 68 mm. Bardzo prosta konstrukcja, gdzie korona wiercąca posiada wtopione węgliki spiekane jako ostrza, które odporne są na udar, a także na ścieranie w różnorodnych materiałach, w tym na żelbetonie. Wielu fachowców uważa ten osprzęt za przeżytek i cofnięcie się z rozwojem aż do średniowiecza, jednak ja sam uważam to narzędzie za niezastąpione, chociaż zdecydowanie niedoskonałe. 

Od lat te koronki mają jeden podstawowy problem, a mianowicie sposób mocowania wiertła prowadzącego. W dalszym ciągu jest ono normalnie wsuwane do centrum koronki i klinowane zwykłą śrubką, służącą jako zacisk. Ten patent jest wręcz irytujący, ponieważ już przy pierwszym wierceniu śruba się luzuje i pod wpływem wibracji odkręca, wypada, a wiertło prowadzące zaczyna bardziej nam przeszkadzać niż pomagać. Ale elektryk to człowiek mądry i zaradny, i rozwiązał częściowo ten problem. Czyli nie ma rzeczy, której nie naprawi taśmą izolacyjną. Takie rozwiązanie jest skuteczne, ale chyba nie do końca o to w tym chodzi. To niestety jest problem nie tylko samego Boscha, ale właściwie wszystkich producentów tych koronek. Od lat się to nie zmieniło i powoli tracę nadzieję, aby miało się to zmienić. Chociaż nadziej umiera zawsze ostatnia. 

Wracając jeszcze do zobrazowanej na zdjęciach koronki, jak widać, była eksploatowana bardzo mocno i to do granic swoich możliwości. W swojej dwumiesięcznej karierze wykonała około 600 otworów pod puszki, głównie w ceramice oraz kilkanaście w żelbetonie. I przyznam szczerze, że jest to zdecydowanie najbardziej ekonomiczne rozwiązanie jeżeli porównam sobie cenę za tą koronkę do tego ile wypracowała dla mnie czasu i zysku. Dodatkowo to co dalej jest jeszcze w dobrym stanie, to węgliki spiekane - ostrza koronki - które mimo tego, że już odrobinę stępiały, to jeszcze byłyby w stanie co nie co powiercić. Niestety, po takim czasie ten egzemplarz udaje się na zasłużoną emeryturę, ponieważ cała reszta jego obudowy nie jest już w tak dobrym stanie. 

 

 

Podsumowanie 

Nie sztuką jest kupić pierwszy lepszy osprzęt i czasem tylko ten najtańszy do prac tak wymagających jak kucie i podkuwanie. Jako elektrycy musimy mieć pewność, że za 5 minut nie będziemy zmuszeni porzucić wszystkie nasze plany i udać się do sklepu w poszukiwaniu nowego dłuta lub koronki. Taki osprzęt ma nam pomagać w pracy i ją ułatwiać, dlatego sięgajmy po sprawdzone firmy i ich produktu. W tych trzech przypadkach z czystym sumieniem mogę Wam polecić dokładnie te produkty. 

Autor: Mateusz A. Maciejczyk